Moje obrazy
Zapytałem siebie „dlaczego maluję”?
Zadanie dokumentowania wyglądu: ludzi, przedmiotów, miejsc…, już od długiego czasu lepiej spełnia fotografia. Jest łatwa, bardzo szybka i bezlitośnie obiektywna w zapamiętywaniu chwili. Literatura zawsze umiała lepiej od malarstwa opowiadać historie. Zaś wraz z nadejściem ery filmu siła oddziaływania wszystkich mediów zbladła. Technika filmowa połączyła w żywym strumieniu wszystkie dotychczas dostępne środki wyrazu, a więc: obraz zmieniający się w czasie, dopełniony słowem i dźwiękiem. Telewizja, film, a obecnie także stream w internecie, pochłonęły obecnie prawie całą uwagę szukającego wrażeń odbiorcy.
Czy jest jakieś wolne miejsce dla malarstwa?
Pojedynczy, zamrożony w bezruchu obraz, a w dodatku w całości wykonany ręcznie. Z całym balastem niedoskonałości ludzkich i zewnętrznych ograniczeń przestarzałej technologii. W międzyczasie zdystansowane w sile przekazu, przez różnego rodzaju instalacje, performance czy podobne, nowe działania artystyczne. Jaki więc sens ma we współczesnym świecie malowanie? Może tylko terapeutyczny? Wszak to świetny sposób na odreagowanie zgiełku świata. W dodatku niekomercyjne zajmowanie się malarstwem daje najlepsze rezultaty. Brak presji publiczności, czy klienta pozwala tworzącemu na wielką swobodę. To malarstwo bezpretensjonalne tworzone jedynie dla własnej satysfakcji, z potrzeby serca. Obrazy powstałe w wyniku zmagania się jednego człowieka, z zadaniem, jakie sobie postawił. Wyrosłe z samej radości oglądania świata, bądź też inne, stworzone z silnych emocji, których nie można było w inny sposób wyrazić. Jest w takich obrazach cenny pierwiastek indywidualny. To jeden ze sposobów przekazania innym naszych odczuć poprzez szczególnego rodzaju rezonans, który czasem nawiązuje się między tworzącym i oglądającym. Takie zjawisko nieczęsto można spotkać w sztukach masowych. Być może fakt utraty przez malarstwo społecznej roli, a co za tym idzie możliwości utrzymania się z zawodu malarza, nie jest aż tak zły. Stało się ono przez to mniej skomercjalizowane. Bardziej bezpośrednie i szczere.
Tak więc dlaczego maluję?
Bo lubię. Pracę nad dochodzeniem do wcześniej wyobrażonego. Walkę, by zawrzeć w obrazie, choć ślad przyczyny jego powstania, ślad pierwotnego pomysłu. Podchodzę do malowania na różne sposoby. Czasem mam ochotę namalować to co widzę. Pójść w plener czy ustawić martwą naturę. To organiczne, proste i naturalne malowanie. Malarska fizjologia. Rzadko, ale czasem mam ochotę i maluję coś na pograniczu symbolizmu. Innym razem szukam różnych harmonii w formach abstrakcyjnych. Części obrazu żyją bez jasnych nawiązań do realności, w swoim świecie wzajemnych relacji. To rozważanie na granicy malarstwa, geometrii i emocji, jakie niesie kolor. Estetyka bardziej podświadoma niż precyzyjnie zaplanowany przekaz. Bliżej czystej formy. Niektóre obrazy powstały przypadkowo, z samej emocji i potrzeby malowania, bez planowania czegokolwiek. Dzięki takiemu podejściu malarstwo mnie nie nudzi. Zawsze mogę dopasować metodę pracy, do nastroju, w jakim jestem, podobnie jak szukam muzyki odpowiedniej do słuchania na tę właśnie chwilę.
Malarstwo to nisza, w której może się przechować część mojego ja z wtedy. Zdarza się, że oglądający odbiera utrwalone w obrazie emocje i czuje jego przekaz. To wielka radość dla mnie.